2021-08-17
#Bikersi na Bałkanach cz. IV
Dzisiejszy artykuł jest ostatnim z serii "Bikersi na Bałkanach".
Bałkany zaskakują swoją różnorodnością, czego najlepszym przykładem są relacje Bikersów. Jednak wszystko co dobre, również musi się zakończyć i oto właśnie zapraszamy Was do ostatniej części z serii „Bałkany”. Dzisiaj przenosimy się do Albanii i Macedonii.
Głównym celem Bikersów w Albanii było miasto Berat – „miasto okien”. Plan mieli trochę zwariowany z uwagi na pokonanie ok. 450 km, od Virpazaru w Czarnogórze, przez Szkodrę ( miasto w Albanii nad Jeziorem Szkoderskim ), Durres do Beratu. Granicę z Albanią przekroczyli na przyjściu granicznym Sukobin – Muriqan, bez większych problemów a nawet z pomocą pograniczników, którzy byli bardzo zainteresowani motocyklami. Po paru kilometrach wjechali tylko na chwilę na wzgórze zamczyska Kalaja e Rozafës, nacieszyć się pięknym widokiem całego Jeziora Szkoderskiego. Następnie szybki wyjazd w kierunku na Durres, jedno z najstarszych miast w Albanii, główny port kraju, drugie po Tiranie miast pod względem liczby mieszkańców. Z uwagi na fakt, że był to piątek na drodze do Beratu powstał gigantyczny korek, dodatkowo temperatura powietrza wskazywała ok. 40°C. Wielu kierowców chyba pierwszy raz widziało grupę takich motocykli co przekładało się na pozdrowienia oraz robienia miejsca na ich przejazd. Było to miłe doświadczenie dla członków stowarzyszenia. Po prawie dwugodzinnej walce w korku na drodze, wieczorem dojechali do Beratu.
Charakterystyczną cechą dróg w Albanii (oprócz fatalnego stanu nawierzchni) są: mnóstwo stacji paliw, mnóstwo, różnego rodzajów myjni – od profesjonalnych do człowieka stojącego z wiadrem i szmatą.
„Hotel Klea”, w którym mieli rezerwację znajdował się na terenie twierdzy, która ulokowana była na szczycie wzgórza górującego nad miastem. Tak więc czekał ich lekki podjazd do góry.
Początkowo jechali drogą asfaltową ale w momencie wjazdu do twierdzy, nawierzchnia drogi wykonana była z bruku marmurowego i znajdowała się pod dużym kątem nachylenia. Pierwszy jechał Leszek, (najbardziej doświadczony motocyklista z nas wszystkich) i w pewnym momencie zauważyłem już w świetle reflektora, że jego tylne koło zaczęło buksować. Jadąc za nim, przyhamowałem i to było największym moim błędem. Mój motocykl zaczął się zsuwać na dół i ja razem z nim wywróciłem się na lewą stronę. Koledzy którzy jechali za nami z znacznej odległości , widząc co się dzieje, zatrzymali się i pomogli mi się podnieść i postawić motocykl na „kosie”. Dla mnie skończyło się dość szczęśliwie, oprócz rozdartych dżinsów i bólu w lewej nodze. Motocykl miał lekkie otarcia tylko na reflektorze. Po tym incydencie postanowiliśmy pozostawić motocykle w restauracji poniżej i nie próbować podjazdu na zamczysko. W tym czasie Leszkowi udało się szczęśliwie wjechać na samą górę do hotelu, nie mając świadomości co działo się niżej z nami- wspomina Grzegorz.
Właścicielami Hotelu Klea, okazała się wspaniała rodzina grecko-bułgarska, która ugościła nas kolacją. Klimat samego hotelu, w murach zamczyska sprawiał niesamowite wrażenie. Nikt w historii zamczyska nie wjechał tego typu motocyklem na samą górę. Dokonał to członek stowarzyszenia, kolega – Leszek. Dopiero rano, po wizji lokalnej, dotarło do Bikersów jakie to było niebezpieczne. Okazało się, że droga dojazdowa na szczyt była wykonana z kamieni marmurowych, wyślizganych przez okres kilkaset lat. Początki twierdzy pochodzą z XIII wieku.
Pierwsze ślady cytadeli datowane są na drugą połowę IV w. p. n. e. Twierdza została zdobyta przez Rzymian w II wieku a w 860 roku zamek zdobyli Bułgarzy. Od XV wieku zamek trafił pod władzę Turków osmańskich. Dzisiejsze zachowane mury obronne i wieże pochodzą z tego okresu. W części północnej i wschodniej twierdza jest nadal zamieszkała. W obrębie fortecy znajdują się bizantyjskie kościoły i osmańskie meczety. W 2008 roku, historyczne centrum Beratu zostało dodane do listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Po albańskim śniadaniu, zaserwowanym przez cudownych ludzi i po porannym spacerze po cytadeli, na motocyklistów czekało zadanie specjalne- ściągnięcie motocykla Leszka na parking, gdzie reszta członków pozostawiła swoje ”rumaki”. Zjechanie motocyklem w dół, po marmurach mogło się źle skończyć, dlatego też zapadła decyzja o jego sprowadzeniu.
A wyglądało to tak : Leszek siedział na rumaku i operował hamulcem a nasz trójka i syn właścicieli hotelu, podtrzymując go po dwóch z każdej strony, krok po kroku zsuwaliśmy się brukowanym traktem średniowiecznym w dół. Po szczęśliwym dotarciu do podnóża zamku i po czułym pożegnaniu z właścicielami hotelu, skierowaliśmy się w stronę Macedonii- relacjonuje Grzegorz.
Kilka słów o samym mieście: Dlaczego Miasto Tysiąca Okien ? Patrząc na miasto z perspektywy rzeki Osum, odnosi się wrażenie, że domy składają się głównie z okien. Jeśli do tego doliczy dużo bardzo ciekawych zabytków, dobrych restauracji, kawiarni, i pięknych widoków to okazuje się, że Berat jest jednym z najciekawszych miejsc w Albanii. Jeśli ktoś planuje wyjazd do Albanii, to nawet się nie należy zastanawiać i obowiązkowo trzeba zaplanować odwiedziny tego miasta.
Po przygodach i spędzeniu czasu w klimacie średniowiecza, zadowoleni i z werwą Bikersi ruszyli w dalszą podróż do Macedonii.
Po przejechaniu 126 km w 42° stopniowym upale, i pokonaniu przejścia granicznego w Kjafasan, wjechali na terytorium macedońskie. Pierwszy przystanek: miasto Struga nad pięknym Jeziorem Ochrydzkim. Struga to nieduże miasteczko, które może się poszczycić długą historią – początki osadnictwa na tych terenach datuje się na epokę neolitu. Po zwiedzeniu miasteczka i pięknych plaż, ruszyli w stronę stolicy – Skopje.
Początkowa jazda przebiegała w potwornym upale ale nikt z członków stowarzyszenia nie wiedział jeszcze co ich czeka.
W połowie odległości między Strugą a Skopje, w słuchawkach CB Radio, Grzegorz usłyszał zaniepokojony głos Robsona :
Grzegorz zwolnij, nie mam IV i V biegu”. Nastąpiła konsternacja… ale jechali dalej, lecz zdecydowanie wolniej. Był to dla Bikersów trudny i pełen napięcia odcinek jazdy. Cały czas byli wszyscy na nasłuchu radiowym. Wytchnieniem widok stolicy. Wjeżdżając do Skopje, na pierwszym skrzyżowaniu ze światłami, słyszę Robsona – brak II i III biegu. Na szczęście hotel znajdował się przy następnym skrzyżowaniu i wszyscy na pierwszych biegach dojechaliśmy na miejsce noclegowe- relacjonuje Grzegorz.
Było już ciemno.
Po rozlokowaniu się w hotelu, wśród mężczyzn nastąpiła „burza mózgów” - jak i co robią dalej. W ustaleniu działań, blokował ich fakt, że następny dzień to niedziela a na dodatek nadchodzący poniedziałek okazuje się Świętem Narodowym Macedonii. Członkowie stowarzyszenia znaleźli się w patowej sytuacji, dlatego, że w Macedonii nie ma serwisu motocykli YAMAHA. Najbliższy serwis znajduje się w Belgradzie, który obsługuje Serbię, Macedonię i Słowenię.
Po kilkunastu kontaktach z ubezpieczycielem, wśród członków zapadła decyzja o przetransportowaniu motocykla do Belgradu na lawecie (dopiero we wtorek rano). Tym samym przymusowy postój w Skopje na dwa dni.
W międzyczasie nastąpiła zmiana trasy z pominięciem jazdy po Kosowie, łącznie z odwołaniem wcześniej zarezerwowanych hoteli. Tak więc mieli dwa dni na poznanie stolicy Macedonii… a było co zwiedzać.
Rzeka Wardar dzieli stolicę na dwie części. Na południu od rzeki rozciąga się bogatsza i lepiej dofinansowana część miasta. Zupełne przeciwieństwo stanowi Ĉaršija, muzułmańska dzielnica na północnym brzegu.
W południową dzielnicę zainwestowano ogromne środki. Co prawda, styl w jakim wzniesiono nowe gmachy, nadrzeczne bulwary i nieprawdopodobną wręcz liczbę nowych pomników, jest mocno kontrowersyjny, by nie powiedzieć – kiczowaty. Szczególne zdumienie budzą rozmiary nowego monumentu Aleksandra Wielkiego na centralnym placu miasta. Nie mniej jednak, warto zwiedzić dzielnice i liczne atrakcje miasta, co też zrobili Bikersi. W północnej części, pośród niskiej zabudowy z dziesiątkami lokali małej gastronomi i punktów usługowych, stoją zabytki z czasów tureckich. Na obrzeżach tej części rozciąga się wielki bazar. Właśnie Ĉaršija stanowi o niepowtarzalnym orientalnym klimacie miasta, nic wiec dziwnego, że coraz liczniejsi turyści gromadzą się właśnie tutaj. Dodatkowy atut północnej strony Skopje stanowi rozległa twierdza zamieniona w park, z którego wyraźnie widać obie części stolicy. Należy jeszcze wspomnieć o Matce Teresie z Kalkuty, która się urodziła w Skopje w 1910 roku.
Po spędzeniu pełnych wrażeń dwóch dni w Skopje, we wtorek wcześnie rano pojawiła się laweta i odjechała do Belgradu z motocyklem i ze swoim właścicielem. Trójka członków podążyła jego śladami. Po pokonaniu ok. 400 km i granicy macedonsko-serbskiej dotarli do serwisu YAMAH-y w Belgradzie. Tu czekała na nich kolejna niemiła informacja o nieobecności mechanika specjalizującego się na naprawach tego typu motocykli. Właściciel serwisu oznajmił, że muszą czekać do następnego dnia na jego telefon. Była to wiadomość która wprawiła Bikersów niezbyt miły nastrój. Wieczorną porą udali się do centrum Belgradu ale ich głowy były zajęte problemem z motocyklem.
Rano, ok. godziny 10:00 telefon : Yamaha naprawiona i jest do odbioru. Radość była ogromna. Po odebraniu motocykla i po próbie, wyruszyli w kierunku Budapesztu. Następnie przez Pragę wrócili do Polski. Bardzo miłe było to, kiedy w Szklarskiej Porębie, przy obiedzie, otrzymali telefon z Belgradu od właściciela serwisu jak spisuje się Yamaha.
Podsumowując cały wyjazd, przejechaliśmy ponad 5 500 km, byliśmy w siedmiu krajach, zwiedziliśmy mnóstwo atrakcji turystycznych, zabytków historycznych, przeżyliśmy także awarię sprzętu łącznie z moją wywrotką, musieliśmy wspólnie podejmować trudne decyzje i wzajemnie sobie pomagać. Szkoda, że nie dotarliśmy do Kosowa inny też był plan na Macedonię, trudno ale myślę że następnym razem to zrealizujemy. Bałkany są naprawdę piękne i jeszcze jest tyle miejsc do zwiedzenia. Polecamy Wszystkim te kraje do odwiedzenia- na zakończenie dodaje Grzegorz.